Prokurator twierdzi, że to nie było wyjątkowe szczęście a zhakowanie generatora liczb losowych, które pozwoliło dyrektorowi działu bezpieczeństwa stanowej loterii kupić los wygrywający ponad 14 milionów dolarów.
Eddie Raymond Tipton mógł faktycznie mieć po prostu wyjątkowo udany dzień gdy wygrywał małą fortunę na loterii. Z drugiej stronycała masa dowodów świadczy o tym, ze bardzo intensywnie swojemu szczęściu pomagał.
Anonimowy zwycięzca
Gdy 23 grudnia 2010 roku ktoś kupił w małym miasteczku zwycięski los, zgarniający główną wygraną jednej z amerykańskich loterii stanowych, nic nie wskazywało na początek bardzo ciekawej afery. Przez prawie rok nikt nie zgłosił się po odbiór wygranej. Tajemniczy zwycięzca odezwał się dopiero po roku, na kilka godzin przed upływem terminu ważności kuponu. Próbował jednak nie ujawniać swojej tożsamości, ponieważ z kuponem pojawiła się spółka z Belize, reprezentowana przez nowojorskiego prawnika. Stan Iowa wymaga jednak, by zwycięzca loterii podał swoje dane osobowe, zatem spółce odmówiono wypłaty wygranej. Po roku zmagań firma zrezygnowała z ubiegania się o 14,3 miliona dolarów.
Tymczasem zdarzenia wzbudziły podejrzenie organizatorów loterii, którzy poprosili o przeprowadzenie śledztwa. Jednym z jego elementów było dotarcie do nagrania, na którym widać mężczyznę kupującego zwycięski los. Dzięki opublikowaniu jego wizerunku policja szybko dowiedziała się, że jest to prawdopodobnie dyrektor działu bezpieczeństwa loterii, która wydała zwycięski los. Dyrektor, który ma w umowie zakaz gry na tejże loterii.
Dyrektor kupuje los
Zaskakujący zbieg okoliczności
Śledczy złapali trop i ruszyli do pracy, na każdym kroku odkrywając coraz to ciekawsze informacje. Najpierw potwierdzili, że 23 grudnia 2010 telefon komórkowy dyrektora logował się koło miejsca zakupu losu. Do tego pod sklepem kamery uchwyciły samochód, do które wsiada nadawca losu – taki sam samochód dyrektor wypożyczył kilka godzin wcześniej. Sam dyrektor nie przyznał się do zakupu, choć kilka osób potwierdziło, że osoba z nagrania bardzo go przypomina.
Śledczy zabrali się zatem za anonimową spółkę. Szybko ustalili, że po odbiór nagrody zgłosił się wieloletni znajomy adwokata, który z kolei wskazał osobę stojącą za spółką, niejakiego Roberta Rhodesa. Szybko okazało się, że Rhodes jest dobrym znajomym dyrektora – razem studiowali i pewien czas pracowali w jednej firmie. Do tego bilingi pokazały liczne rozmowy między oboma panami. Wszystko wskazywało na udział dyrektora, jednak w jaki sposób zgadł właściwe liczby?
Tu robi się naprawdę ciekawie
Generatory liczb losowych, ustalające wyniki loterii, to dwa silnie zabezpieczone i często audytowane serwery znajdujące się w specjalnym pomieszczeniu, zamknięte za szklanymi ścianami. Nie były one w ogóle podłączone do internetu ani dostępne w sieci lokalnej. Tylko dwie osoby mogły mieć do nich fizyczny dostęp – a jedną z nich był właśnie dyrektor. Pokój znajdował się pod nadzorem kamer wideo, które uchwyciły fragment wizyty dyrektora 20 listopada 2010, miesiąc przed tajemniczą wygraną. Tego dnia jednak kamery rejestrowały zaledwie 1 sekundę obrazu co minutę, zamiast jak zawsze tworzyć pełne nagranie. Tylko 5 osób mogło zmodyfikować te ustawienia kamer – i cztery pozostałe twierdzą, że tego nie zrobiły.
Dyrektor utrzymuje, ze odwiedził pomieszczenie by ustawić prawidłowy czas w zegarach serwerów. Tymczasem oskarżenie dysponuje zeznaniami jego znajomych, którzy twierdzą, że dyrektor jest wielkim miłośnikiem rootkitów – złośliwego oprogramowania, które potrafi świetnie ukryć swoją obecność w systemie i dowolnie nim manipulować. Dyrektor opowiadał nawet jednemu ze swoich kolegów, że stworzył rootkita, który idealnie usuwa ślady swojej działalności i siebie samego po dokonaniu odpowiednich modyfikacji.
Co ciekawe gra, w której obstawił zwycięskie numery to Hot Lotto, w której trzeba prawidłowo odgadnąć 5 liczb z 47 oraz 1 z 19. Losowania gry odbywają się 2 razy w tygodniu, w środy i soboty. Początkowa pula to milion dolarów, lecz rośnie po każdym losowaniu które nie wyłoniło zwycięzcy głównej nagrody. Wysokość wygranej z 23 grudnia 2010 sugeruje, że być może autor ataku zaprogramował generator losowy na tworzenie całkiem nielosowych wyników i był w stanie je przewidzieć dla wielu przyszłych losowań, czekając aż zgromadzi się odpowiednia kwota w puli do wygrania.
Kupon loterii
Czy zatem dyrektor był bliski popełnienia zbrodni doskonałej? Wygląda na to, że przynajmniej ze strony technicznej odniósł sukces – zawiodło go jednak bezpieczeństwo fizyczne. Gdyby nie nieznajomość przepisów o odbiorze wygranych, nagrania z zakupu losów i logi podróży jego telefonu to mógł nie znajdować się dzisiaj na ławie oskarżonych.
Eddie Raymond Tipton mógł faktycznie mieć po prostu wyjątkowo udany dzień gdy wygrywał małą fortunę na loterii. Z drugiej stronycała masa dowodów świadczy o tym, ze bardzo intensywnie swojemu szczęściu pomagał.
Anonimowy zwycięzca
Gdy 23 grudnia 2010 roku ktoś kupił w małym miasteczku zwycięski los, zgarniający główną wygraną jednej z amerykańskich loterii stanowych, nic nie wskazywało na początek bardzo ciekawej afery. Przez prawie rok nikt nie zgłosił się po odbiór wygranej. Tajemniczy zwycięzca odezwał się dopiero po roku, na kilka godzin przed upływem terminu ważności kuponu. Próbował jednak nie ujawniać swojej tożsamości, ponieważ z kuponem pojawiła się spółka z Belize, reprezentowana przez nowojorskiego prawnika. Stan Iowa wymaga jednak, by zwycięzca loterii podał swoje dane osobowe, zatem spółce odmówiono wypłaty wygranej. Po roku zmagań firma zrezygnowała z ubiegania się o 14,3 miliona dolarów.
Tymczasem zdarzenia wzbudziły podejrzenie organizatorów loterii, którzy poprosili o przeprowadzenie śledztwa. Jednym z jego elementów było dotarcie do nagrania, na którym widać mężczyznę kupującego zwycięski los. Dzięki opublikowaniu jego wizerunku policja szybko dowiedziała się, że jest to prawdopodobnie dyrektor działu bezpieczeństwa loterii, która wydała zwycięski los. Dyrektor, który ma w umowie zakaz gry na tejże loterii.
Dyrektor kupuje los
Zaskakujący zbieg okoliczności
Śledczy złapali trop i ruszyli do pracy, na każdym kroku odkrywając coraz to ciekawsze informacje. Najpierw potwierdzili, że 23 grudnia 2010 telefon komórkowy dyrektora logował się koło miejsca zakupu losu. Do tego pod sklepem kamery uchwyciły samochód, do które wsiada nadawca losu – taki sam samochód dyrektor wypożyczył kilka godzin wcześniej. Sam dyrektor nie przyznał się do zakupu, choć kilka osób potwierdziło, że osoba z nagrania bardzo go przypomina.
Śledczy zabrali się zatem za anonimową spółkę. Szybko ustalili, że po odbiór nagrody zgłosił się wieloletni znajomy adwokata, który z kolei wskazał osobę stojącą za spółką, niejakiego Roberta Rhodesa. Szybko okazało się, że Rhodes jest dobrym znajomym dyrektora – razem studiowali i pewien czas pracowali w jednej firmie. Do tego bilingi pokazały liczne rozmowy między oboma panami. Wszystko wskazywało na udział dyrektora, jednak w jaki sposób zgadł właściwe liczby?
Tu robi się naprawdę ciekawie
Generatory liczb losowych, ustalające wyniki loterii, to dwa silnie zabezpieczone i często audytowane serwery znajdujące się w specjalnym pomieszczeniu, zamknięte za szklanymi ścianami. Nie były one w ogóle podłączone do internetu ani dostępne w sieci lokalnej. Tylko dwie osoby mogły mieć do nich fizyczny dostęp – a jedną z nich był właśnie dyrektor. Pokój znajdował się pod nadzorem kamer wideo, które uchwyciły fragment wizyty dyrektora 20 listopada 2010, miesiąc przed tajemniczą wygraną. Tego dnia jednak kamery rejestrowały zaledwie 1 sekundę obrazu co minutę, zamiast jak zawsze tworzyć pełne nagranie. Tylko 5 osób mogło zmodyfikować te ustawienia kamer – i cztery pozostałe twierdzą, że tego nie zrobiły.
Dyrektor utrzymuje, ze odwiedził pomieszczenie by ustawić prawidłowy czas w zegarach serwerów. Tymczasem oskarżenie dysponuje zeznaniami jego znajomych, którzy twierdzą, że dyrektor jest wielkim miłośnikiem rootkitów – złośliwego oprogramowania, które potrafi świetnie ukryć swoją obecność w systemie i dowolnie nim manipulować. Dyrektor opowiadał nawet jednemu ze swoich kolegów, że stworzył rootkita, który idealnie usuwa ślady swojej działalności i siebie samego po dokonaniu odpowiednich modyfikacji.
Co ciekawe gra, w której obstawił zwycięskie numery to Hot Lotto, w której trzeba prawidłowo odgadnąć 5 liczb z 47 oraz 1 z 19. Losowania gry odbywają się 2 razy w tygodniu, w środy i soboty. Początkowa pula to milion dolarów, lecz rośnie po każdym losowaniu które nie wyłoniło zwycięzcy głównej nagrody. Wysokość wygranej z 23 grudnia 2010 sugeruje, że być może autor ataku zaprogramował generator losowy na tworzenie całkiem nielosowych wyników i był w stanie je przewidzieć dla wielu przyszłych losowań, czekając aż zgromadzi się odpowiednia kwota w puli do wygrania.
Kupon loterii
Czy zatem dyrektor był bliski popełnienia zbrodni doskonałej? Wygląda na to, że przynajmniej ze strony technicznej odniósł sukces – zawiodło go jednak bezpieczeństwo fizyczne. Gdyby nie nieznajomość przepisów o odbiorze wygranych, nagrania z zakupu losów i logi podróży jego telefonu to mógł nie znajdować się dzisiaj na ławie oskarżonych.