- Odpowiedzi: 2
- ·
- TS-x51
- ·
- 1 GbE
Od kilkunastu dni testuję sobie coś, co w końcu zawitało na serwerach QNAPa w postaci udostępnianej przez twórców tych serwerów aplikacji: Linux Station. Co to takiego? To coś, czego bardzo mi brakowało do tej pory w serwerach NAS: prawie natywny system Linux, dzięki któremu można korzystać z serwera jak z normalnego komputera z normalnym, w pełni funkcjonalnym systemem operacyjnym działającym jako warstwa serwerowego systemu QTS.
Całość działa bardzo sprawnie od momentu instalacji. A instalacja jest bajecznie wręcz prosta – wystarczy zainstalować aplikację z Centrum Aplikacji i przy pierwszym uruchomieniu wybrać żądaną dystrybucję Linuksa do zainstalowania. Na razie dostępne jest tylko Ubuntu w wersji 14.04 LTS ale z czasem dojdą inne dystrybucje (za co dzięki – Ubuntu lubię ale nie wszyscy muszą, tym bardziej, że jest w czym wybierać).
Linux Station działa za pomocą Dockera i wykorzystuje port HDMI dostępny w NASie do wyświetlania obrazu na podpiętym monitorze/telewizorze. Oczywiście podpięcie klawiatury i myszki jest mile widziane, jakoś ten system obsługiwać przecież trzeba . Na razie uruchomienie Linux Station wymusza wyłączenie znanego do tej pory HD Station, dzięki któremu realizowana była obsługa wyjścia HDMI ale szczerze mówiąc to mała strata, Linux Station oferuje wszystko, co potrzeba, by się dobrze z monitorem/telewizorem żyło.
QNAP Linux Station
OK, przejdźmy na język ludzki i napiszmy sobie, o co tak właściwie chodzi. A chodzi o to, że na swoim serwerze możesz teraz zainstalować dosłownie dwoma kliknięciami w pełni sprawny system operacyjny ograniczony jedynie tym, co oferuje Docker. Niby to samo, co wirtualizacja ale nie to samo. Przede wszystkim dostęp do sprzętu (w tym układu graficznego) jest realizowany o wiele szybciej i bez pośrednictwa VNC czy podobnych rozwiązań, w efekcie czego grafika śmiga i fruwa aż miło patrzeć. Wirtualizowane systemy cięły u mnie dosyć mocno przy próbie wyświetlania obrazu na podłączonym monitorze, teraz nie ma o tym nawet mowy – Ubuntu ma do dyspozycji dostęp do układu graficznego i to działa – obsługa systemu jest szybka, miła i przyjemna. Poza tym system korzysta z zasobów NASa a nie maszyny wirtualnej uruchomionej na NASie i w przypadku np. braku pamięci (niestety u mnie dosyć częstych – mało RAMu mam w serwerze i muszę koniecznie zmajstrować z 8 lub 16 gigabajtów pamiątki) ubijany jest proces nadmiernie pamięć eksploatujący (najczęściej Chrome w moim przypadku – ot ponoć „lekka” przeglądarka). Tak po prostu. Ubuntu za bardzo harcuje z pamięcią? No to kernel grzecznie zbyt rozrosły proces ubija o czym dodatkowo grzecznie informuje wysyłając powiadomienie np. mailem (zależnie, jak się powiadomienia w QTS zdefiniowało).
QNAP Linux Station – Ubuntu – wynik polecenia lspci
Jak już pisałem, używa się tego bardzo fajnie i od strony użytkownika ma się po prostu system operacyjny do dyspozycji. QNAP nieco dostosował defaultowy pulpit Ubuntu i wyrzucił skróty do Kodiego (działa rewelacyjnie) i zasobów NASa na pulpit każdego utworzonego w Ubuntu użytkownika. I tu mam pierwszy problem z Linux Station: konta użytkowników NASa dla Linux Station nie istnieją, prócz konta admina. Logując się na NASie użytkownik admin ma dostęp z poziomu File Station (eksploratora plików systemu QTS) do plików użytkownika admin defaultowo zakładanego przez Linux Station w Ubuntu. Wygląda to o tak:
QNAP Linux Station – dostęp do plików z poziomu File Station. Niestety tylko dla admina.
Niestety już istniejący użytkownicy NASa nie są w Linux Station uwzględniani ani nie można im przypisać uprawnień do aplikacji Linux Station. Owszem, można w zainstalowanym Ubuntu założyć konta użytkowników o danych takich samych jak na NASie (np. założyłem konto costa ze swoim hasełkiem) ale niestety w ten sposób nie otrzyma się dostępu do plików użytkownika na serwerze NAS. Nie jest to jakiś wielki problem, można po prostu się zalogować do zasobów NASa przez sieć, jak z każdego innego komputera. Moje wrodzone lenistwo po prostu buntuje się przeciw zakładaniu kont rodzinie, które to konta mam już na serwerze założone
Poza tym ma się po prostu dostęp do Ubuntu z całym jego dobrodziejstwem. Tak, już mi w tle lata screen z jakimiś synchronizacjami kont pocztowych robionymi via imapsync, mam w końcu dostęp do kompletu linuksowych konsolowych narzędzi a jeśli czegoś brakuje, apt-get robi z tym porządek . O graficznym interfejsie że już nie wspomnę. Bomba!
Linux Station zmienia serwer NAS w użyteczny i w pełni sprawny komputer stacjonarny z użytecznym i w pełni sprawnym (OK, może nie w pełni – ma ograniczenia wynikające z użycia Dockera) systemem operacyjnym. I o to chodziło. Kudosy i propsy dla QNAPa a ja czekam na dalszy rozwój tej paczki z wypiekami na twarzy. To otwarcie zupełnie nowych możliwości dla zastosowań NASa i bardzo mi się to podoba. Tylko cholera RAMu dorzucić muszę…
Kontynuuj czytanie...